Skinvigorate Mary Kay

Jak wygląda Twoja codzienna pielęgnacja twarzy? Moja przez długi czas różniła się jedynie produktami, których do jej wykonania używałam. Ale do czasu. Gdy zakupiłam to małe urządzenie zmienił się i jej przebieg i efekty, które uzyskałam.


Pewnego razu, na jednym z blogów kosmetycznych, które mam w zwyczaju śledzić przeczytałam o urządzeniu zwanym szczoteczką do mycia twarzy. Jako, że w ostatnim czasie moja pielęgnacja twarzy nie przynosiła takich efektów, jakich oczekiwałam, zaczęłam się za przedstawianym produktem rozglądać. Mój zachwyt nad tym małym cudeńkiem zniknął po poznaniu jej ceny - 700zł. Nie pozjadałam wszystkich rozumów, aby lekką ręką wydać tyle pieniędzy na jedno małe urządzenie, którego cena była zależna od jego "nowości". Kilka dni później dowiedziałam się o nowości od Mary Kay - szczoteczce do twarzy Skinvigorate. 


Cena jest nieporównywalna do tej przytoczonej wcześniej - szczoteczka kosztuje dokładnie 279zł. Można ją zakupić u naszej osobistej konsultantki. Czego oczekiwałam? Tylko i wyłącznie dokładnego oczyszczenia. Samo mycie skóry płynem micelarnym i żelem do mycia twarzy za pomocą dłoni już mi nie wystarczało. Czułam, że nie jest to w 100% skuteczne, a na buzi mimo użycia różnych środków pozostają resztki makijażu. Czego oczekiwałam to właśnie dostałam. 

Jedyną obawą przed używaniem przeze mnie szczoteczki były nieszczęsne popękane naczyńka, które od dawna towarzyszą mi na twarzy. Na szczęście, włosie jest na tyle delikatne, że nie zrobi krzywdy nawet największemu wrażliwcowi, czytaj "mi" ;). W zestawie otrzymujemy dwie końcówki, dzięki którym w jednym czasie ze szczoteczki korzystam razem ze swoją mamą. Może ona być także naszym zapasem, który przyda się po ok. 3 miesiącach używania. Kolejne dwie końcówki możemy zakupić u konsultantki. Ich koszt to ok. 60zł. Szczoteczka posiada dwa tryby szybkości. Ja używam tego wolniejszego.

Jak jej używam? Dwa razy dziennie, rano i wieczorem oczyszczam twarz przy pomocy płynu micelarnego. Przemywam skórę wodą, zwilżam końcówkę szczoteczki i nakładam na nią żel do mycia twarzy (na ulotce zalecane jest nałożenie preparatu bezpośrednio na twarz, wedle uznania). Delikatnie przykładając szczoteczkę do skóry, okrężnymi ruchami oczyszczam. Na każdą część twarzy należy poświęcić 15 sek. Następnie zmywam pozostałości po żelu z twarzy i oczyszczam końcówkę szczoteczki przygotowując ją tym samym do kolejnego użytku. Po oczyszczeniu twarzy nakładam odżywczy krem Pharmaceris, a co jakiś czas dodatkowo maseczkę. Dzięki takiej pielęgnacji wszystkie środki, których używamy do odżywienia skóry lepiej się wchłaniają, a co za tym idzie, mają lepsze działanie. I muszę przyznać, że to prawda. Odczuwam różnice działania odżywczego kremu, którego używam.

Podsumowując, krótko zwięźle i na temat - wydanych pieniędzy nie żałuję, działanie spełniło moje oczekiwania, szczoteczkę poleciłabym każdej kobiecie (i nie tylko, panowie), a jedynym jej minusem jest brak futerału, ale tak wybrzydzać potrafi tylko kobieta ;)

3 komentarze:

  1. Korci mnie szczoteczka do twarzy. Tę ostatnio wzięłam pod lupę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy wiesz, że na takiej szczotce pozostaje mnóstwo bakterii? I nawet czyszcząc ją po każdym użyciu nie jesteś w stanie się ich pozbyć, więc z powrotem nakładasz je na twarz. Zapytaj dermatologa, każdy od razu odradzi Ci używanie tego urządzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ok, bakterie zostają, ale: 1. można dezynfekować szczoteczkę po każdym użyciu, ja tak robię, 2. bakterie zostają na wszystkim, mamy je na rękach, ręczniku, to nasz flora bakteryjna i jeżeli szczoteczka jest naszą osobistą, usuwamy zanieczyszczenia tradycyjnymi metodami, nie ma ryzyka infekcji.

    OdpowiedzUsuń